Filmy przyrodnicze to wielka część gałęzi filmów edukacyjnych, gdzie w przystępny sposób, najczęściej dla widzów telewizyjnych, przedstawiane są dzikie zakątki świata, zwierzęta, nie ludzkie istoty, które na żywo zobaczyć możemy w zoo, a na ekranie dane jest nam jednak ujrzeć je w ich naturalnym środowisku. Ta poznawcza cecha tego gatunku filmowego kryje jednak w sobie typowe cechy zachodniego humanizmu i antropocentryzmu. Czy jednak we współczesnym świecie, erze antropocenu, posthumanizmu i animal studies, popularna kultura a wraz z nią filmy edukacyjne również się zmieniają, próbują patrzeć z innej perspektywy, poruszać inne kwestie?
„Czytała Krystyna Czubówna” te słowa pamięta większość z nas z czasów dzieciństwa, kiedy to jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów wprowadzał nas w życie różnorakich stworzeń z odległych krain. Filmy przyrodnicze posiadają swój własny styl, często są to stylizowane zdjęcia natury (nierzadko jednak kręcone w zamkniętych rezerwatach), stające się poprzez montaż i inscenizację bardzo realistyczne oraz obiektywne. To co również cechuje takie filmy jest autorytarny komentarz narratora/ki i nadający obrazom status realności[1]. Sam gatunek jednak jest wytworem kultury popularnej. Stał się modny w Stanach Zjednoczonych, gdzie puszczany był w kontrze do typowych filmów rozrywkowych i miał dostarczać publiczności nie tylko zabawę, ale i wartości edukacyjne. Gregg Mitman w swojej książce Reel Nature. America’s Romance with Wildlife on Film[2] dopatruje się innych społecznych funkcji filmów przyrodniczych. Ich powyższe cechy ukazują również, że miały one nie tylko edukować, ale także utrwalać hierarchiczne pozycje w świecie, natury podporządkowanej człowiekowi – poznawanie odległych zakątków było częścią podporządkowania. Wszystkie te spostrzeżenia wpisują się w zachodni humanizm, to jak przez lata konstruowana była opozycja kultura-natura, człowiek-zwierzę. Jak opisywała Rosi Braidotti[3] relacje człowiek-zwierzę zasadzają się na relacji władzy, to zwierzę jest podrzędne, jest tym innym, który zostaje zdominowany. Ta dominacja objawia się nie tylko w naukowych tekstach, ale również w popkulturze. Zwierzę traktowane jest przedmiotowo, często antropomorfizowane. Filmy przyrodnicze używają do tego już wyżej wspomnianego narratora/ki którzy narzucają ludzki punkt widzenia, więc pomimo tego, że to zwierzęta lub rośliny są głównymi i często jedynymi bohaterami obecnymi na ekranie to i tak to człowiek jest podmiotem patrzącym. Istoty pozaludzkie pozostają natomiast tylko tematem, elementem opowieści. W filmach przyrodniczych dla podkreślenia antropomorfizacji pojawia się muzyczne tło nadające poszczególnym scenom odpowiedni charakter. We fragmentach przedstawiających zaloty na przykład ptaków, które często przypominają „tańce”, pojawia się muzyka kojarzona emocjonalnie ze scenami miłosnymi, motyw tanga czy innych tańców partnerskich. Scenom polowań drapieżników towarzyszy pełna suspensu melodia zakończona często dramatycznym finałem, jeśli polowanie zakończyło się sukcesem. Jak stwierdził wcześniej już wspominany Mitman, ten gatunek filmowy utwierdzał kolonizatorskie zapędy naukowe, dążące do podporządkowania sobie natury: „skoro estetyka filmu przyrodniczego i typowe dla niego konwencje splatały się dotąd ściśle z ideologią podboju kolonialnego, utrwalając przekonanie widzów o możliwości poznania tajemnic natury za pomocą narzędzi technologicznych, a tym samym jej opanowania”[4].
Współcześnie powstają dokumenty lub mockumenty podważające taki obraz i punkt widzenia. Często grają one ze stylistyką filmu przyrodniczego przez co zmieniają hierarchiczne podejście do natury na bardziej relacyjne czy współistniejące[5]. Natomiast ja chciałabym się zastanowić nad pytaniem postawionym na początku tego tekstu. Czy w obszarze popkultury w ramach dostępnych dla większości tekstów kultury w postaci filmów przyrodniczych powstają dzieła oparte na innych naukowych postawach, kategoriach post humanistycznych, skupiających się na przedstawieniu nie ludzkich istot w inny sposób.
Nasza planeta (Our Planet 2019) dokument przyrodniczy wyprodukowany przez platformę Netflix wraz z organizacją World Wide Fund for Nature i wytwórnią Silverback Films składa się z kilku odcinków, każdy z nich ukazuje inną strefę, część świata. Jak pisze WWF na swojej stronie internetowej: „Dokument, w absolutnie nowatorski sposób, ukazuje fascynujący świat dzikiej przyrody – jej osobliwe bogactwo, lecz także największe zagrożenia, przed jakimi obecnie stoi”[6]. Już sam tytuł filmu, czy raczej mini serialu zwraca uwagę na współistnienie, słowo „nasza” wskazuje na wspólnotowość wielu istot zamieszkujących Ziemię. Tak też podchodzi do tego serial, który nie tylko ukazuje zwierzęta i roślinność w ich naturalnym habitacie, ale także zwraca uwagę na działalność człowieka. Dokument ten stał się jednym z głośniejszych w ostatnich latach filmów przyrodniczych. Z pewnością przyczyniło się do tego to, że wyszedł on na Netflixie, jednej z najpopularniejszych platform streamingowych. Spektakularne i nowatorskie zdjęcia również wyróżniały go od wcześniejszych dzieł z tego gatunku. Tak jak w przypadku tradycyjnych filmów przyrodniczych i w Naszej Planecie pojawia się narrator, jednak jest nim David Attenborough znany brytyjski biolog, pisarz i również popularyzator wiedzy przyrodniczej, który nadaje temu dziełu charakter naukowy, warto nadmienić, że w polskiej wersji językowej narratorką jest Krystyna Czubówna. Istnienie narratora wyjaśniającego nam nieznany nam świat i zachowania zwierząt wciąż narzuca nam ludzki punkt spojrzenia. Obecna jest również muzyka dodająca emocjonalnych wrażeń. Zachowanie tych cech wskazywałoby, że Nasza Planeta nie różni się więc wiele od typowych filmów przyrodniczych, mających cechy kolonizatorskie i typowo hierarchiczne podejście do natury. Jednak, jak już wspominałam posiada ona odmienny punkt wyjścia. Stworzenia, które widzimy na ekranie i cała przyroda nie są podporządkowywane człowiekowi. W pojawiającej się narracji człowiek jawi się trochę jako istota demoniczna, której działalność oczywiście oddziałuje na resztę świata. To oddziaływanie ukazywane jest jako krzywdzące i doprowadzające do katastrofy, jednak natura nie jawi się tutaj jako bierny uczestnik ekosystemu. Pomimo tak szkodzących ludzkich działań dostosowuje się, zmienia lub wykazuje cechy, które pozwalają jej przetrwać. Ta perspektywa przyrody jako żywego i działającego systemu z pewnością jest czymś nowym w popularnych przekazach. Oddawanie jej sprawczości pozwala na inne spojrzenie, nie jak na podporządkowanych, ale na współistniejących, mających realny wpływ na ludzkie życie. Pomimo używania problematycznych narzędzi typowych dla filmów przyrodniczych wychodzących z perspektywy hierarchicznej, podporządkowującej zwierzęta, rośliny człowiekowi, takich jak obecność ludzkiego narratora/ki, muzyka służąca do antropomorfizacji Nasza Planeta przedstawia oparty na innych podstawach punkt wyjścia do poznania i edukowania. Pozostaje wciąż filmem edukacyjnym, przybliżającym swoim widzom świat przyrody, często nieznane gatunki i tereny, których nigdy nie mielibyśmy okazji zobaczyć, jednak nie czyni tego, aby potwierdzić dominację człowieka w świecie, ale aby ukazać współzależności jakie występują na Ziemi.
Pomimo, że Nasza Planeta nie jest idealnym dziełem mogącym wpisać się w nurt posthumanistyczny czy animal studies, ponieważ nadal wychodzi od antropocentrycznego podejścia, próbuje zmienić sam punkt widzenia na relacje istniejące w świecie. Jako dzieło popkultury łagodnie wprowadza spojrzenie zgodne z dzisiejszymi niepokojami o katastrofę klimatyczną i przyszłość naszej planety. I pomimo tego, że nie wprowadza chociażby zwierzęcego punktu widzenia, nie zmienia całkowicie kategorii przez jakie widzimy przyrodę, można jednak stwierdzić, że serial ten spełnia wymagania jakie stawia Eric Baratay, który pisze, aby nie interpretować i nie zrównywać gatunków, ale je zbliżyć i zobaczyć co je łączy, a co je dzieli, co pozwoli na ich lepsze poznanie[7].
[1] M. Borowski, Archiwa antropocenu. Mockument przyrodniczy i dekolonizacja natury, „Prace Kulturoznawcze”, nr 1 – 2, t. 22, 2018, s. 97 – 111.
[2] G. Mitman, Reel Nature. America’s Romance with Wildlife on Film, Cambridge, Mass. -London 1999.
[3] R. Braidotti, Methamorphoses: Towards a Feminist Theory of Becoming, Camridge Polity Press, 2002.
[4] M. Borowski, dz. cyt., s. 105.
[5] Tamże.
[6] https://www.wwf.pl/NaszaPlaneta [dostęp: 22.04.2022].
[7] E. Baratay, Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii, Wydawnictwo w Podwórku, Gdańsk, 2014.
Karolina Szuba
Źródło zdjęcia: materiały prasowe platformy Netflix
Bibliografia:
- Baratay E., Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii, Wydawnictwo w Podwórku, Gdańsk, 2014.
- Borowski M., Archiwa antropocenu. Mockument przyrodniczy i dekolonizacja natury, „Prace Kulturoznawcze”, nr 1 – 2, t. 22, 2018, s. 97 – 111.
- Braidotti R., Methamorphoses: Towards a Feminist Theory of Becoming, Camridge Polity Press, 2002.
- Matuszewski M., Kino (dla) zwierząt, „Ekrany”, 6, 2017, http://ekrany.org.pl/kino_wspolczesne/kino-dla-zwierzat/ [dostęp: 22.04.2022].
- Mitman G., Reel Nature. America’s Romance with Wildlife on Film, Cambridge, Mass. -London 1999.
- Wolfe C., Animal studies, dyscyplinarność i post(humanizm), „Teksty Drugie”, 1 – 2, 2013, s. 125 – 153.
- https://www.wwf.pl/NaszaPlaneta [dostęp: 22.04.2022].