Psy towarzyszą nam już od tysięcy lat. Razem przemierzaliśmy niezbadane krainy, razem polowaliśmy, razem zakładaliśmy pierwsze osady. Z psami żyliśmy od zawsze. W starożytności, czy w średniowieczu, podczas wojen czy pokoju. Razem upadaliśmy i podnosiliśmy się. Z racji ich krótkiego jak na ludzkie normy życia, towarzyszyliśmy im również w ich ostatniej drodze. Same psy również często są ze swoimi właścicielami podczas ich śmierci. Czworonogi widziały nasze powstanie, rozwój, jak i zapewne, będą świadkami naszego upadku. Taka wizja została w interesujący sposób ukazana w filmie Finch (2021) w reżyserii Miguela Sapochnika.
W niedalekiej przyszłości nasz świat został prawie całkowicie unicestwiony przez słońce. Za sprawą zniszczenia ozonosfery, każda nawet najmniejsza ekspozycja na promienie słoneczne powoduje szybką i bardzo bolesną śmierć. Temperatury sięgają wysokości ponad sześćdziesięciu stopni Celsjusza, a co za tym idzie, wszelką roślinność i zwierzęta, wraz z ludźmi, czeka wyginięcie. Akcja filmu dzieje się już w post apokaliptycznym świecie, gdzie ludzkość jest na skraju wymarcia. Jednym z niewielu ocalonych jest tytułowy Finch (Tom Hanks), naukowiec-wynalazca, który próbuje przetrwać. Może się w tym momencie wydawać, że mamy tutaj do czynienia z typowym filmem o motywach post-apo. Szybko okazuje się, że główny bohater ma zgoła inne motywacje niż typowy przedstawiciel gatunku. Można by się spodziewać, że przeszukuje miasto w poszukiwaniu jedzenia dla siebie w celu przetrwania. Dowiadujemy się jednak, że jednym z jego najważniejszych celów jest ocalenie swojego psa.
Finch z powodu długiej ekspozycji na niebezpiecznej powierzchni jest na skraju śmierci. Jako osoba wykształcona zdaje sobie sprawę, że nie ma dla niego ratunku. Postanawia jednak za wszelką cenę ocalić znalezionego przez siebie wcześniej szczeniaka. W tym celu tworzy on robota posiadającego sztuczną inteligencję. Choć posiada on dużą wiedzę (Finch wgrywa mu czysto encyklopedyczną informacje prosto z książek i poradników), mentalnie zachowuje się jak kilku letnie dziecko. Zostają oni zmuszeni do opuszczenia swojej dotychczasowej kryjówki i udania się na wschód w poszukiwaniu miejsca zdatnego do życia. Tutaj zaczyna się ich podróż.
Reżyser postanawia zerwać z typową konwencją filmów science fiction. Zamiast pokazać nam bezlitosne pustkowia, morderczych banitów, czy nawet chociaż jedną strzelaninę, dostajemy obraz starszego, umierającego człowieka, który po prostu chce uratować swojego przyjaciela. Pies jest tutaj w centrum uwagi. Wszystkie działania głównego bohatera są ukierunkowane w celu stworzenia warunków do życia swojego pupila. Pojawia się wiele pytań, na które Finch zna już odpowiedź. Bohater nie poddaje się beznadziejnej sytuacji tylko ma cały czas nadzieję na lepsze jutro, jeżeli nie dla siebie to chociaż dla swojego podopiecznego. Więc jak uratować psa? Co zrobić, skoro świat stał się miejscem nie przyjaznym i prawie niemożliwym do życia nawet dla posiadających technikę i doświadczenie ludzi? Wyjście jest bardzo proste. Zbudować zaawansowanego robota ze sztuczną inteligencją i możliwością uczenia się i wyszkolić go w opiece nad psem. W takim celu zostaje stworzony Jeff. Wraz z Finchem i psem jadą na wschód do miejsca z pocztówki z nadzieją na odnalezienie bezpieczniejszego schronienia.
Sam motyw drogi jest bardzo ważny. Są to zarazem ostatnie chwile na świecie Fincha jak i pierwsze Jeffa. Jest to ostatnia podróż, którą można porównać do pielgrzymki, czy nawet pewnego rodzaju próby rozgrzeszenia bohatera. Uważa on bowiem, że zmarnował swoje życie i był tchórzem. Miał szansę pomóc matce z córką, lecz był zbyt przerażony przez co obie zostały zamordowane. Wtedy też znalazł swojego psa, którego postanowił uratować. Pies jest tutaj symbolem jego błędu, którego nie ma jak już naprawić. Nie może on cofnąć czasu, więc jedyną rzeczą, która mu pozostała jest chęć uratowania chociaż zwierzęcia. Interpretując to w ten sposób można uznać, że jego misja jest formą rozgrzeszenia swoich grzechów i naprawienia błędów. Choć Finch nie wydaje się być osobą religijną jest to dla niego bardzo ważne. Tworząc Jeffa wprowadził w jego kod pięć praw, którymi robot ma się kierować, pięć lekcji, które mają pomóc mu przetrwać, a przede wszystkim, pozwolić przeżyć psu. Są to kolejno:
- Lekcja pierwsza: nigdy nie rezygnuj z szansy na kolejny posiłek, zwłaszcza kiedy musisz nakarmić psa
- Lekcja druga: niebo jest dziurawe jak ser
- Lekcja trzecia: nigdy umyślnie nie niszcz cudzej własności
- Lekcja czwarta: wykaż się inicjatywą
- Lekcja piąta: ciesz się życiem
Jeff kierując się tymi zasadami ma po śmierci Fincha zaopiekować się psem. Co ciekawe same pięć praw stworzonych przez naukowca odwołują się do trzech praw robotów stworzonych przez Isaaca Asimova, który w 1950 roku napisał powieść science fiction Ja, Robot. Oto one:
- Robot nie może skrzywdzić człowieka ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy
- Robot musi być posłuszny rozkazom człowieka, chyba że stoją one w sprzeczności z Pierwszym Prawem
- Robot musi chronić samego siebie, o ile tylko nie stoi to w sprzeczności z Pierwszym lub Drugim Prawem.
Finch przeredagował te prawa w jasnym celu. Po co chronić ludzi, skoro już ich nie ma? Jedyne co można i powinno się chronić to inne życie tutaj, życie psa. Ta posthumanistyczna wizja jednak daje pewną nadzieje. Nawet w świecie po/bez ludzi nadal pozostanie miejsce na miłość, radość, czułość i wiele innych ludzkich emocji. Są one właśnie przechowane, czy może zapisane w postaci Jeffa. Określam go jako postać, gdyż robot ten w pewnym momencie pod względem zachowania zaczyna żyć jak człowiek i taki też jest jego cel. Ma być człowiekiem dla psa. Czyli jego towarzyszem, opiekunem i przyjacielem.
Dominik Oliwa